Ludzie doszli wreszcie do tego, co od dawna budziło największe niepokoje. Otóż już w chwili obecnej można by produkować, tak jest, celowo używam tego słowa, produkować seryjnie ludzi o określonych cechach dziedzicznych.
Na razie mówi się o genetycznych sposobach poprawiania czy likwidowania chorób i wad odziedziczonych po przodkach. Próbuje się też zmieniać cechy zwierząt. Na przykład w Wielkiej Brytanii i w USA przeprowadzono doświadczenia, które doprowadziły do niezwykłego rezultatu: z pokolenia na pokolenie mleko „nowych” owiec, które otrzymały dawki odpowiednio spreparowanych białek, zawiera również środki lecznicze.
Eksperyment nie obył się bez ofiar. Zanim uzyskano sukces, zanim owce zaczęły wytwarzać mleko wzbogacone o leki, zginęło ich bardzo wiele, dowodząc tym samym, że proces ingerowania w genetykę jest ogromnie ryzykowny.
Czy to jednak powstrzyma uczonych przed dalszym zmienianiem cech dziedzicznych zwierząt? Czy w następstwie tych doświadczeń nie dojdzie także do głębokiego wpływu nauki na życie każdej jednostki ludzkiej? Kto i w jaki sposób potrafi taki proces powstrzymać?
Może więc dlatego uciekamy od naukowych metod leczenia do bioterapii, że ryzyko jest w tym wypadku bez porównania mniejsze? Bądźmy ostrożni…